
Koniec roku. Sylwester.
Witajcie kochani,
koniec roku to zawsze szczególny okres. Większość z nas zastanawia się jaki był ten rok, który mija, co będzie dalej. Teraz, kiedy jest pandemia i nie wiadomo co będzie dalej, jakoś inaczej patrzymy na to, co się wydarzyło i z większą obawą patrzymy w przyszłość.
Pandemia spowodowała zamknięcie wielu lokali, zwolnienia pracownicze (czego i ja doświadczyłam), wiele ograniczeń w przemieszczaniu się. Sylwester miał być też pod znakiem zapytania, bo godzina policyjna, bo obostrzenia, żeby się nie spotykać, żeby nie gromadzić. W końcu tak naprawdę nie wiadomo co to dziś będzie.
My już od wielu lat (odkąd są dzieci), nie wychodzimy na Sylwestrowe zabawy, nigdzie nie jeździmy, po prostu jesteśmy w domu (no dobra, może raz się zdarzyło przez 12 lat). Jest szampan, balony, dobre jedzenie, serpentyny, piękne stroje i my czekający na północ, i fajerwerki. Z naszego domu pięknie widać całą okolicę i setki fajerwerków puszczanych wokół, więc nawet my nie musimy puszczać swoich, bo widowisko mamy niesamowite. Poza tym ja co roku czekam na sylwestra w Nowym Jorku. Siedzę wytrwale przed telewizorem do szóstej rano i oglądam wydarzenia, które mają miejsce na Times Square. W tym roku ma to wyglądać inaczej. Mają być tylko zaproszone osoby, które będą mogły na żywo obserwować opadającą kulę. Tych szczęśliwców będzie równo 100. Marzę o tym, żeby choć raz w życiu spędzić sylwestra właśnie na Times Square. Ale przyjdzie i na to czas.
Ten koniec roku jest takim zamknięciem pewnego etapu i rozpoczęciem następnego, w tym wypadku, oby lepszego. Wielu ludzi mówi, że ma dość tych podsumowań, że nie ma ochoty niczego zamykać, że życie toczy się dalej i tyle. Rozumiem ich, bo wszyscy teraz mówią o tym, że trzeba się cofnąć i zobaczyć co udało nam się osiągnąć, czego nie, co można przenieść na kolejny rok i spróbować, może się uda. Jeśli ktoś robił listę rzeczy do zrobienia, nie tknął jej przez cały rok, bo zapomniał, bo nie chciał pamiętać, bo mu się nie chciało, to w tym roku będzie podwójnie zniechęcony do robienia kolejnej listy.
Ostatnio oklepane stały się listy marzeń, rzeczy do zrobienia, mapy marzeń. Mówi się o tym cały czas i ludziom się przejadło, znudziło. Każdy ma coś do powiedzenia na ten temat. Nie dziwię się, że ludzie mają ciarki jak o tym słyszą, że zaczynają wybuchać ze złości. Szczególnie teraz, kiedy ciężko mówić o spełnianiu marzeń, ciężko mówić o normalnym życiu, kiedy wokół zagrożenie i nie wiadomo co przyniesie jutro.
Jesteśmy w bardzo trudnym okresie. Każdy chce już żyć normalnie. Życzymy sobie nawzajem powrotu do normalności. Nie wiemy co się wydarzy. Nie możemy niczego planować tak na 100%, bo nikt nie wie ile z tych naszych planów wyjdzie.
Powiem Wam szczerze, podsumowałam sobie 2020 rok i wyszło mi, że zrobiłam wiele rzeczy. Bardzo dużo nieplanowanych projektów, webinarów, szkoleń, warsztatów, wyzwań, ale wszystko było po coś. Wszystko było mi potrzebne. Wszystko mnie ukształtowało i dało siłę, kopa do działania. W mojej sytuacji, kiedy straciłam pracę wsparcie było niezmiernie ważne, ponieważ czułam, że tracę kontrolę nad swoim życiem, że zadziało się coś złego i mogę się nie podnieść. Ten rok obfitował w wiele nowo poznanych osób, kilka ważnych spotkań. Każdy człowiek to dla mnie nowe doświadczenie. Uczę się ludzi każdego dnia, na każdym spotkaniu, podczas każdej rozmowy. Spotykam różnych ludzi, ale na stałe wybieram tylko tych, z którymi jest mi dobrze, którzy nie rozsiewają złej energii. Nie widzę powodu, dla którego musiałabym przebywać z osobą, która nie wnosi nic wartościowego do mojego życia. Jestem asertywna coraz bardziej i coraz odważniej. Kocham ludzi. Kocham dawać dobro, pokazywać, że można być dobrym, nawet jeśli się niczego w zamian nie dostanie. Ten rok nauczył mnie, że kto ma być ten będzie zawsze, mimo pandemii, obostrzeń, zakazów, nakazów. Jestem szczęściarą, bo…
…JESTEM TEGO WARTA 🙂

