Mapa marzeń, która zmieniła moje życie
Witajcie kochani,
powiem szczerze, kiedyś mapy marzeń, mowy motywacyjne, spotkania z osobami, które mówiły dużo o realizacji siebie, energii, mocy były dla mnie niezrozumiałe. Spotkania z takimi “guru” od motywacji traktowałam jak formę sekty. Zawsze byłam sceptyczna wobec takich praktyk. Byłam zamknięta na wszelką wiedzę. Dlaczego tak było? Byłam tak wychowana-wyniosłam to z domu, takie miałam towarzystwo, otaczałam się ludźmi, którzy nie mieli o tym wszystkim pojęcia i podchodzili do tych rzeczy podobnie jak ja.
Z biegiem lat, nabierając doświadczenia, ucząc się nowych rzeczy, czytając, poznając nowych, inspirujących ludzi, stwierdziłam, że chcę ten temat zgłębić. Zauważyłam, że jest mi to bliskie, że zaczyna mnie to coraz bardziej interesować. Zaczęłam czytać o mapie marzeń. Czytałam, ale myślałam sobie, że raczej nigdy takiej mapy nie zrobię. Skąd to myślenie? Bo pomyślałam o tym co powiedzą moi bliscy! Co o mnie pomyślą? Czy zaczną się martwić? Powiedzą, że zwariowałam?
I tak przez wiele lat robiłam mapę marzeń, ale w formie wypunktowanych postanowień. Zawsze na początku roku, na pierwszej albo ostatniej stronie nowego kalendarza podręcznego, wypisywałam swoje postanowienia na nowy rok. Zawsze to 1 stycznia był wyznacznikiem nowego okresu w moim życiu. Taka forma była akceptowalna, bo nikt oprócz mnie jej nie widział, nikt nie miał do niej dostępu. To było moje, nikt mnie z tego nie rozliczał, nikt nie weryfikował czy postanowienia są realizowane.
Kończąc Akademię Trenera musiałam przeprowadzić z grupą jakieś szkolenie, warsztat, coś co pokaże moim trenerom, że czegoś się nauczyłam. Choć pierwotnie w głowie miałam zupełnie coś innego, w ostatnim momencie stwierdziłam, że zrobię wycinek warsztatu motywacyjnego, w którym zrobię z grupą mapę marzeń. Przygotowywałam się bardzo długo, ponieważ na egzaminie miałam tylko 30 minut na przeprowadzenie ćwiczenia. Musiałam coś wymyślić, żeby się zmieścić. Przez cały tydzień wycinałam z gazet i czasopism słowa, całe wyrażenia, obrazy, grafiki, zdjęcia. Tematyka różna. Było tego tyle, że na egzaminie rozłożyłam to wszystko na 6 stołach i jeszcze było mało miejsca. Dziewczyny były zachwycone, trenerki oceniły moją pracę najwyżej jak mogły. Przyznały, że były pod wrażeniem, jak wybrnęłam i dzięki temu zmieściłam się w czasie.
Widząc ich radość i zaangażowanie w robieniu każda swojej mapy marzeń, postanowiłam zrobić swoją własną. Wycinków zostało mi bardzo dużo, więc miałam z czym pracować. Rozłożyłam wszystko na stole w kuchni, poprosiłam rodzinkę o spokój. Oczywiście musiałam opowiedzieć co będę robić i po co, ale okazało się, że bardzo się myliłam- nikt mnie nie oceniał! Robiłam swoją mapę marzeń kilka godzin. Wybierałam słowa, wyrażenia, obrazki, zdjęcia. Każdemu elementowi nadawałam znaczenie. Nic nie było przypadkowe. Moja mapa stanęła na widoku, w kuchni, gdzie każdy mógł ją zobaczyć. Już się nie wstydziłam.
Moja mapa marzeń na samym środku ma trzy słowa, które zmieniły moje życie- “Jestem tego warta”.
Kiedy zaczęłam myśleć poważnie o stworzeniu swojego miejsca w sieci, gdzie będę motywować i inspirować ludzi, a zwłaszcza kobiety do lepszego życia, nie wiedziałam jak mogę nazwać swój profil, żeby był zgodny ze mną i tym co wyznaję. Długo szukałam odpowiednich słów. Pewnego pięknego dnia siedziałam w kuchni zamyślona i mój wzrok padł na mapę marzeń. Zauważyłam napis na samym środku- zupełnie tak, jakby go wcześniej tam nie było! Eureka!!! Już wiedziałam co muszę zrobić. Od tego czasu moja przestrzeń na Instagramie, Facebook’u, Youtube’ie i ta strona mają jedną nazwę…
…Jestem tego warta 🙂