
Mikołajki
Witajcie kochani,
dziś Mikołajki. Dzień, na który czekają wszystkie dzieci, a i pewnie niektórzy dorośli. To dzień, w którym obdarowujemy się prezentami. W moim rodzinnym domu była tradycja, że dzień wcześniej czyściło się buty, wystawiało w korytarzu, a następnego dnia sprawdzało czy są tam jakieś prezenty.
Tradycja ta jest bardzo, bardzo stara, a postać samego świętego Mikołaja jest obecna zarówno w wierze katolickiej, jak i prawosławnej. Mikołaj pochodził z bardzo zamożnej rodziny. Odziedziczył fortunę, którą rozdał ubogim. Sam został biskupem i zasłynął ze świętości, poświęcenia i cudów. Święty Mikołaj był ofiarą prześladowań, został uwięziony i zmuszony do opuszczenia rodzinnych stron. Po kilkunastu latach został uwolniony i mógł powrócić w swoje strony. Mikołaj to zatem nie brzuchaty, siwy starzec w czerwonym kombinezonie, ale hojny biskup, który oddał swoje bogactwa ubogim.
My znamy tego Mikołaja, który został stworzony w Ameryce i my go zaadoptowaliśmy u siebie, czyli grubego, siwego dziadka, który ma czerwony strój, czapkę z pomponem i siwą, długą brodę. Wierzymy, że mieszka w Laponii w fabryce zabawek, gdzie pracują jego pomocnicy-elfy.
Mikołajki to piękna tradycja. Lubię ją. Lubię obdarowywać moje dzieci tego dnia, patrzeć jak świecą im się oczy, jak uśmiechają się zadowolone, chociażby z czekoladek, które odnajdują w tych swoich wyczyszczonych butkach.
Dajmy dzieciom trochę radości, dajmy trochę uśmiechu, szczęścia. Ja im to daję, bo wtedy i ja jestem szczęśliwa, a robię to, bo…
…JESTEM TEGO WARTA 🙂

