“Przyjaciółki z podwórka” na imprezach plenerowych dla dzieci.
Witajcie,
jestem szczęśliwa, że mogę się tym z Wami podzielić. Jako początkująca autorka książek dla dzieci, która nie ma znajomości, marzyłam o tym, że wyjść z książkami do szerszej publiczności. Chciałam pokazywać “Przyjaciółki”, opowiadać, zachęcać dzieci do czytania, rodziców do wspólnych wieczorów z dziećmi przy mojej książce. Mogę to robić za pomocą mediów społecznościowych, strony internetowej, ale spotkania na żywo z ludźmi to najlepsza forma przekazania moich pomysłów.
Dzięki uprzejmości pani dyrektor Śremskiego Ośrodka Kultury Anny Szmyt-Baranowskiej, udało mi się dotrzeć do dzieci i rodziców na imprezach plenerowych organizowanych przez ŚOK. To niesamowite kiedy mogę przekonać się jak dzieci reagują na moje książki. W sumie reagują tak na ilustracje, które są przepiękne i jestem wdzięczna, że trafiłam na tą właśnie ilustratorkę, która zrobiła świetną robotę. Jednak nie mogę sobie ujmować, bo wiem, że tekst też wciąga dzieciaki w ten magiczny, tajemniczy świat. Wszyscy zastanawiają się jak ja to robię, czy rozmawiam z Polą albo Nikodemem o tym, co mogłoby być w książkach, że tak trafiam do tych małych czytelników, ale mogę powiedzieć z dumą, że to ja sama, że to moja dziecięca wyobraźnia obudziła się na dobre i szaleje. Jestem wdzięczna za to, że nie straciłam tego mojego wewnętrznego dzieciaka, że cały czas pewne pomysły z lat dziecięcych zostały we mnie, że wróciły i mogę przelać je na papier. Nigdy nie wiadomo kiedy może nas coś takiego spotkać. Ja dostałam taki “prezent” od wszechświata kiedy wydawało się, że może być już tylko gorzej. A tu wszystko układa się idealnie i powoli, powoli, cierpliwie, dochodzę do tego o czym marzę już teraz coraz odważniej.
Wracając do spotkań i imprez plenerowych, nie spodziewałam się, że kiedyś będę miała taką możliwość, bo wysyłałam swoją ofertę ze wszystkimi informacjami do wszystkich możliwych instytucji, do różnych gazet, portali. Było tego mnóstwo. Praktycznie poświęciłam dwa dni na wysyłanie maili. I albo nie było odpowiedzi, albo odpowiedź negatywna, albo odpowiedź, że możemy rozmawiać przez pośredników, którzy jak wiadomo kasują dodatkowo za taką współpracę. Byłam załamana. Nie było odzewu, żadnych dobrych wieści. Co tu robić? Zostało mi siedzieć i patrzeć na te moje 3 TYSIĄCE sztuk książek i modlić się do wszechświata o sprzyjające warunki, mannę z nieba, nie wiem co jeszcze…wygraną w lotto… ale to też trzeba grać!
I wtedy dostałam wiadomość ze Śremskiego Ośrodka Kultury, że chętnie się ze mną spotkają i porozmawiają o współpracy. Wtedy uśmiech wrócił na moją twarz, a moje serce uradowało się bardzo. Marzenia się spełniają czy marzenia się spełnia? Myślę, że po prostu przyszedł TEN czas. Zrozumiałam, że na wszystko jest odpowiedni czas. Ja mogłam załatwić baner, ilustratorka znowu dała czadu i baner wygląda cudnie, przyciąga uwagę małych czytelników.
Dzięki uprzejmości ŚOK byłam obecna na imprezie plenerowej dla dzieci “Powitanie lata” w stylu pirackim. To tam wiele osób zobaczyło mnie pierwszy raz, to wtedy dowiedzieli się, że jest taka jedna autorka w Śremie, która pisze książki dla dzieci, że można te książki kupić, zdobyć dedykację. Na tej imprezie ludzie trochę się krępowali, nie wiedzieli czy podchodzić czy nie, ja też byłam trochę spięta. Nie lubię nikomu niczego “wciskać”, “narzucać się”, a tu trzeba “walczyć”. Muszę się przełamywać za każdym razem, ale warto. Jak już dziecko podejdzie z rodzicem jest mi łatwiej, bo mogę zwrócić się bezpośrednio do dziecka, opowiedzieć o tajemniczym tunelu, przyjaciółkach i zachęcić do czytania. Dziecko bardzo szybko zaczyna interesować się tymi historiami. To jest jak miód na moje serce.
Druga impreza to był spektakl “Reksio” w wykonaniu Teatru Fuzja, a po spektaklu animacje dla dzieci. Podczas spektaklu nikt raczej nie podchodził, bo dzieci skupione były na tym, co działo się na scenie. Ale po spektaklu wszystkie dzieci wraz z rodzicami ruszyły do lodów, napoi i jedzenia, które było sprzedawane obok mnie. Nie miałam śmiałości namawiać, krzyczeć, że tu jestem, z książkami, że są naprawdę fajne i można kupić. No nie umiem! Dużo nauki jeszcze przede mną! Ale po chwili podeszła jedna pani z dzieckiem, później kolejna, a potem pani, które ostatnim razem kupiła pierwszą część i powiedziała, że córka koniecznie chce dalsze części, bo tą pierwszą już zna na pamięć i musi poznać kolejne przygody. Kiedy inne dzieci to usłyszały wtedy u mnie też zrobiła się kolejka. I tym sposobem kilka sztuk poszło. Więcej niż ostatnim razem. No i udało się umówić spotkania autorskie z jednym ze śremskich przedszkoli, a na informację z innego przedszkola jeszcze czekam.
Zaczynam wierzyć na maksa, że ta droga jest najlepszą z możliwych. Póki co myślę o etacie, bo przekonuję się, że to o czym czytałam wcześniej, że z pisania nie idzie wyżyć to prawda. Jednak jakoś nie dostaję odpowiedzi od firm, do których wysyłam CV. Traktuję to jako kolejny znak, że może to jeszcze nie ten czas. Wiem, że wszechświat ma na mnie plan. Ja zaczynam czytać znaki, zaczynam uczyć się jak je odczytywać. I to jest świetne, że jestem coraz bardziej świadoma.
Tak sobie myślę co by to było, gdyby to wszystko wydarzyło się 20 lat temu? Może byłabym sławną pisarką? Może miałabym wielki pałac, podróżowała po świecie? A może nie udźwignęłabym tego i załamała się przy pierwszej lepszej okazji? Wszystko ma swój czas! Wierzę w to 🙂 Wierzę też, że to piękna przygoda, która dopiero się zaczyna! Kolejne imprezy przede mną. Już 8 sierpnia będę znowu gościć w ogrodzie ŚOK, żeby pokazać dzieciom moje książeczki, kolorowanki, krzyżówki. Liczę na obecność i wiele sprzedanych książek. Lubię jak dzieci maszerują z “Przyjaciółkami” do domu nie mogąc się doczekać kiedy poznają historię o tajemniczych przygodach.
A Wy? Czytaliście już? Jeśli nie, zapraszam do mojego sklepu na tej stronie, tam dostępne wszystkie części. A dziś skończyłam właśnie czwartą część “Przyjaciółki z podwórka i magiczne przedmioty” i zabieram się powoli za jej wydanie, bo…
…JESTEM TEGO WARTA 🙂