Rok temu o tej porze rozpoczęłam nowy etap swojego życia.
Witajcie Drodzy Czytelnicy,
mija rok, odkąd zostałam bez pracy. Pandemia zaskoczyła nas wszystkich, zwykłych ludzi, szefów firm, dyrektorów, managerów. Decyzje, które zostały podjęte wpłynęły na wiele osób. Z pewnością nie były to decyzje łatwe. A jak czuje się człowiek, który po 16 latach pracy w jednej firmie, znający większość ludzi w firmie, znający procesy zachodzące w firmie, nagle dostaje wypowiedzenie i musi pożegnać się z załogą, przyjaciółmi i tym, co znane? Zaraz Wam wszystko opowiem.
Jestem osobą pozytywnie nastawioną do życia, uśmiechniętą, spełniającą marzenia, wierzącą w siebie i swoje siły. Wreszcie po wielu latach uwierzyłam w siebie i zaczęłam żyć tak, jak chciałam. Zaczęłam wychodzić ze swojej strefy komfortu (wrrrr…..nie lubię tego zwrotu!!!), zaczęłam robić rzeczy, których się bałam, ale szłam pewnie do przodu. Rok przed zwolnieniem zapragnęłam coś zmienić, bo jakoś przestałam odczuwać satysfakcję z mojej pracy. I… zmieniłam dział w firmie, w której pracowałam. Byłam bardzo podekscytowana, to było wyzwanie. Wydawać by się mogło całkiem podobny dział, podobny proces operacyjny, a dla mnie była to czarna magia. Skok na główkę. Myślałam, że sobie poradzę, że dam radę, że kto jak nie ja. I bardzo szybko przekonałam się, że to chyba jednak nie będzie takie proste, że może to nie ten kierunek.
Wiele osób pytało mnie czy żałuję decyzji o przejściu, odpowiadałam wtedy, że nie. I jakby ktoś zapytał mnie teraz czy żałuję tej decyzji, nadal odpowiem NIE! Wychodzę z założenia, że tak miało być. To miała być ta decyzja, właśnie wtedy, podjęta w sekundę i z nikim nie konsultowana. Patrząc z perspektywy czasu zupełnie do mnie niepodobna. Zawsze upewniałam się czy coś będzie dla mnie, zadawałam milion pytań, robiłam listy za i przeciw, a tu nic! Nikogo nie pytałam o zdanie, nie zastanawiałam się czy może inny dział, a może całkowite odejście. Miałam tam wielu ludzi bardzo życzliwych, którzy gdybym im powiedziała, z pewnością by mi to próbowali wybić z głowy. Już po przejściu usłyszałam kilka słów, kilku ludzi mnie żałowało, ale ja byłam pewna, że to była decyzja, którą miałam podjąć.
Czas spędzony w nowym dziale był dziwny. Przyznam szczerze, że wielokrotnie, a właściwie cały czas, miałam wrażenie, takie przedziwne wewnętrzne uczucie, że siedzę na “gorącym krześle”, że jestem tam na chwilę. Śmiałam się, że siedzę coraz bliżej wyjścia. I długo czekać nie musiałam. Mam wrażenie, że wszechświat bardzo uważnie mnie obserwował, że bardzo uważnie słuchał moich słów, moich myśli, czytał między wierszami. I po niecałym roku od przejścia dostałam wypowiedzenie. To był dla mnie znak. Odczytałam go. Zrozumiałam, że wszechświat oddał mi moją wolność, dał możliwość rozwinięcia skrzydeł.
1 sierpnia 2020 roku był moim pierwszym dniem bez etatu. Czułam się bardzo dziwnie, wiedząc, że nie będę już codziennie spotykać moich znajomych i przyjaciół. Ale z drugiej strony była pandemia, zamknięcie, więc i tak trudno byłoby się spotkać. Wielu ludzi bało się wychodzić gdziekolwiek, spotykać z innymi, niektórzy do dziś mają traumę związaną ze spotkaniami, imprezami, dużymi skupiskami ludzi. Już w kwietniu, kiedy dostałam wypowiedzenie, zaczęłam zastanawiać się co ja będę robić, czym się zajmę, kto mnie zatrudni w tak trudnym czasie dla całego świata.
Nagle po kilku dniach do głowy przychodzi mi historia, którą wymyśliłam, kiedy byłam dzieckiem i wpadam na pomysł, żeby to spisać, umieścić w głównych rolach moją córkę i Jej przyjaciółki z przedszkola, a później porozsyłać znajomym do przeczytania. I każdy kto to przeczytał chciał więcej, czekał na kolejną część. Dało mi to do myślenia. Stwierdziłam, że idę na żywioł i wydaję książki sama. Nie powiem, bo zaskoczyłam tym wielu ludzi, opinie na ten temat były różne, ale stwierdziłam, że nie będę słuchać opinii osób, które nie mają z wydawaniem książek nic wspólnego. Zaczęłam czytać, dużo czytać! Czytałam o self-publishingu, wydawnictwach, wydawaniu książek i całym procesie. Radziłam się osób, które miały już takie doświadczenia za sobą. I stało się! Książki są wydane, sprzedaż ruszyła. Idzie różnie, ale jestem dobrej myśli, bo wierzę w swoje książki. Kolejne książki już niebawem się pojawią, więc pomysłów nie brakuje, a wręcz dochodzą kolejne.
Ten rok był dziwny, najdziwniejszy w moim 40-letnim życiu. To był rok moich 40 urodzin, na które dostałam od męża bukiet 40 pięknych róż, a po dwóch tygodniach wypowiedzenie. Nie było wielkich imprez, spotkań, kawek z przyjaciółmi, szaleństw. Był za to spokój w zaciszu domowym. To było bardzo dziwne, ale miało swój urok. W tym dziwnym roku zrobiłam kurs lektorski, na który czekałam bardzo długo. Byłam na konferencji dla kobiet w Poznaniu @Byckobietaontour i było to niesamowite doświadczenie. Spotkałam tam Martę Klepkę, Dorotę Wellman, Agnieszkę Maciąg i dzięki temu zaczęłam się coraz bardziej otwierać. Pamiętacie moją rozmowę z Martą Klepką o 7:00 rano pewnego listopadowego dnia? Jeśli nie, to zapraszam do obejrzenia: https://www.instagram.com/tv/CH7GNKMpOEM/
W tym pandemicznym roku przeczytałam mnóstwo książek rozwojowych, brałam udział w kilku wyzwaniach rozwojowych i warsztatach dla kobiet. Zmieniło się całe moje życie. Wiele rzeczy zaczęłam postrzegać zupełnie inaczej. Zaczęłam patrzeć na siebie z innej perspektywy. Dostrzegłam ogromny potencjał w sobie. A teraz jestem z siebie bardzo dumna. Założyłam tę stronę, profil @jestem_tego_warta na FB i Instagramie. Długo myślałam nad nazwą, a ona przyszła do mnie właśnie w tym trudnym roku. Czuję, że przekraczam kolejne granice, ale idę przed siebie odważnie. Czekam na wrzesień, rozpoczęcie szkoły, spotkania z uczniami, przedszkolakami. Mam nadzieję uczestniczyć w różnych imprezach dla dzieci. Mam nadzieję, że zachwycę też dorosłych.
Tymczasem jest czwarta rano 1 sierpnia rok później, a ja siedzę i piszę do Was te słowa, wspominam, grzebię w głowie i wydobywam moje odczucia, przeżycia, wspomnienia. I pamiętam jak siedziałam wielokrotnie do trzeciej, czwartej rano nie mogąc zasnąć i myśląc co dalej ze sobą począć. Mam nadzieję, że mój przykład pokaże Wam, że nie ma sytuacji bez wyjścia, że warto słuchać intuicji, której ja nie zawsze słuchałam, ale po wielu zakrętach życiowych już wiem kiedy dobrze mi radzi. Życie jeszcze nie raz mnie zaskoczy, pokaże inne drogi, rozwiązania, ale jestem gotowa to wszystko przyjąć. Myślę, że teraz jestem w stanie zrobić wiele rzeczy, o których myślę już od długiego czasu, ale wtedy było zbyt wiele przeszkód. Nauczyłam się, że wszystko ma swój czas i jeśli nie jesteśmy na coś gotowi to lepiej odpuścić. Jeśli pisane jest nam się czymś zająć, to prędzej czy później się tym zajmiemy.
Kocham życie, ludzi, jogę, medytację, pisać, czytać, rozwój, uczyć się, bo to mnie rozwija, a ja…
…JESTEM TEGO WARTA 🙂