
Zakynthos. Nasze pierwsze all inclusive.
Witajcie kochani,
pewnie każdy marzył kiedyś o tym, żeby zobaczyć turkusowe morze, piękne widoki. Mi zawsze marzył się urlop na egzotycznej wyspie, najlepiej Karaiby, to jest jakiś kosmos. Chciałam być, zobaczyć, wypocząć, chłonąć egzotykę miejsca, jeść inaczej niż normalnie, próbować, patrzeć i widzieć, słuchać i słyszeć. Upajać się pięknem miejsca.
Skoro nie możemy sobie, póki co, pozwolić na wyjazd całą rodziną na Karaiby, to może chociaż jakiś all inclusive w Europie? Nigdy wcześniej nie jeździliśmy na takie wakacje, więc musiałam zrobić wywiad, wszystko spisać (swoim zwyczajem) i zdecydować! Bo jak się pewnie domyślacie- nie konsultowałam tego z mężem, ani z dziećmi. Po prostu- wybrałam hotel, wszystkie opcje dodatkowe, jakie były możliwe, wykupiłam dodatkowe wycieczki fakultatywne i czekałam na święta, żeby ogłosić rodzinie radosną wiadomość.
O ile dzieci cieszyły się bardzo, bo polecą pierwszy raz samolotem, bo będzie piękne morze, hotel z basenami i masa atrakcji, o tyle mąż nie był zachwycony! Bo swoim zwyczajem- nie ma pieniędzy, po co to, On nigdzie nie leci “leć se sama” 🙂 Muszę powiedzieć, że ciszy prawie przez miesiąc się nie spodziewałam, ale czekałam cierpliwie. W końcu co ja złego zrobiłam? No dobra, mogłam skonsultować, ale po co? Wiedziałam jakie argumenty usłyszę.
No ale polecieliśmy w komplecie. Mąż zadowolony jak nigdy. Start i lądowanie jak dla mnie i męża tragiczne- nie lubię i nie polubię. Dzieciaki mega zadowolone, cały czas patrzyły przez okna, chociaż Pola w pewnym momencie zasnęła jak kamień. To mnie akurat cieszy, bo już wiem, że latanie im nie straszne, i jakby co można lecieć na Karaiby 🙂
Na miejscu trochę musieliśmy poczekać na swój pokój, więc dzieciaki spały na kanapach w holu hotelu- to mi się nie spodobało, ale w końcu panie w recepcji widziały, że sytuacja jest nieciekawa i dały nam pokój. Po pierwszym wkurzeniu na to, że tyle musieliśmy czekać- pokój, obsługa, hotel, baseny, wynagrodziły wszystko.
Dzieciaki były zachwycone. Całymi dniami mogłyby siedzieć w basenach. Dzieciaków nie było zbyt wielu, ponieważ wybrałam termin wrześniowy. Pogoda wymarzona. Wypoczynek na całego. Jedzenie obłędne. Codziennie szwedzki stół, ale ogrom potraw, pysznych, różnych. Picie, czytaj soki, woda, herbata, kawa, drinki do oporu. Desery najlepsze na świecie i świeże owoce. Czułam, że dłuższy pobyt mógłby się skończyć źle, bo musiałabym wymienić garderobę na większą.
Dwa dni mieliśmy wycieczki fakultatywne. Jeden dzień był przeznaczony na zwiedzenie północnej części wyspy, w tym oczywiście osławioną Zatokę Wraku. Przez całą drogę nie wiedzieliśmy czy uda nam się wpłynąć do Zatoki, ponieważ nie wiadomo było czy morze będzie spokojne. Udało się. Popłynęliśmy i rzeczywiście robi wrażenie. Sam pobyt w Zatoce jest dość krótki, ale można chwilę się pokąpać w tej cudnej wodzie, porobić zdjęcia na tle morza, na tle Wraku, czy klifu. Później wjazd na górę i przejście na klif, żeby tam z góry zrobić piękne zdjęcia i obejrzeć Zatokę z zupełnie innej perspektywy. Ta wycieczka to wiele wspaniałych miejsc. Bimberek o dziesiątej rano u Takisa, czy degustacja Jego wspaniałych miodów pomarańczowych. Wisiorki, bransoletki, magnesy, kupione u Jego żony.
Drugi wyjazd fakultatywny mieliśmy na żółwie, błękitne groty, Cameo wyspa ślubów, pływanie w błękitnych grotach, pobyt na Marathonisi, gdzie mogliśmy obejrzeć gniazda żółwi. Było cudnie. Woda kryształowa, duże zasolenie, więc można było leżeć na wodzie i jakoś bardzo się nie wysilać.
Słuchajcie, to były najlepsze wakacje EVER!!! Mąż mi bardzo dziękował, dzieci odmienione. Pola powiedziała na Zatoce Wraku, że dziękuje mi za to, że załatwiłam takie fajne wakacje 😉 to najlepsze co mogłam usłyszeć. Chciałabym więcej takich wyjazdów, ale obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę robić niespodzianek, tylko wszystko musi być obgadane, omówione, przemyślane z drugą połówką. I teraz mąż już się nie boi, że mu zrobię jakiś prezent, który w sumie jest super, ale dla zasady będzie się obrażał.
A ja tak lubię robić niespodzianki, szczególnie jak wiem co ktoś chce, o czym marzy, czego potrzebuje, bo ja twierdzę, że…
…JEST TEGO WART 🙂

